wtorek, 26 maja 2015

Targ, muzeum, no i park! czyli weekend w Sumikolandii :)

Hej kochani,

wreszcie znaleźliśmy chwilkę na relację z weekendowych wypadów (tak! będą kolażyki :D !!) :) Sumiki sporo czasu spędziły na świeżym powietrzu - chociaż mogło być jeszcze odrobinkę cieplej i chwilami mniej deszczowo, to i tak było cudnie! pamiętacie pewnie jakie mieliśmy plany, a co udało się zrealizować? :)


Sobotę rozpoczęliśmy na Wolnym Targu i chociaż kochamy ten pomysł, uwielbiamy kawę i ciacho na świeżym powietrzu, kocykowanie z królową targu, czyli Łatą i spontaniczne rozmowy z nowo-poznanymi ludźmi, to zastanawiamy się czy na przykład nie byłoby nieco wygodniej i zieleniej w chociażby Parku Oruńskim? tyle tam miejsca, zielonych dywanów, na których i dzieci mogą się bawić i dorośli wylegiwać.. hmm! fajnie, że coś się dzieje na Ogarnej, ale pytanie czy to miejsce idealne? trawy i zieloności nam brakuje najbardziej :) niemniej kawa z Bike Cafe pyszna, jak zawsze zresztą ;) przespacerowaliśmy się też nieco po starówce, ale nadciągała straszna chmura i Łata wyczuła deszcz, w związku z tym została oddelegowana do domu, w którym dzielnie spała, a Sumiki ruszyły do Muzeum Emigracji do Gdyni :)

Gdynia przywitała nas również ogromną, szarą, deszczową chmurą, ale do muzeum doczłapaliśmy suchą nogą ;) a jakie wrażenia z wewnątrz? hmm.. no i tutaj mamy kłopot - po ostatnim hurra-optymistycznym poście z Nocy Muzeów, której punktem kulminacyjnym było niewątpliwie Europejskie Centrum Solidarności, oczekiwania były bardzo duże, a rzeczywistość.. cóż, wyszliśmy nieco rozczarowani :| ale czy wszystko byłe złe? no pewnie, że nie :) zatem: po kolei!
Muzeum Emigracji mieści się w zabytkowym budynku Dworca Morskiego przy ulicy Polskiej 1 w Gdyni. To właśnie z tego miejsca wyruszali chociażby przedwojenni emigranci podróżujący na pokładzie polskiego transatlantyku Batory. Wystawa stała przybliża losy emigrujących od wieku XIX, aż po dzień dzisiejszy. Znajdziecie więc na niej wspomnienie Wielkiej Emigracji, która miała miejsce po upadku powstania listopadowego, migracji na fali postępującej rewolucji przemysłowej, masowe wyjazdy do Ameryki i utworzenie się społeczności polskiej chociażby w Chicago, emigracje w okresie II Wojny Światowej czy w trakcie PRL-u, aż po czasy nam współczesne.
Sam pomysł - znakomity! Lokalizacja - też wspaniała, bo, ale tak z ręką na sercu, kto z nas zawędrowałby w to miejsce sam z siebie? A warto, bo takie portowo-stoczniowo-industrialne klimaty są zawsze bardzo inspirujące. Jeśli jednak sprawa dotyczy wykonania i projektu wystawy.. tu się zaczynają schody :|

Już od samego wejścia do budynku dosłownie "uderza" pusta przestrzeń i brak wskazówek dla zagubionego zwiedzającego, w którą stronę powinien się kierować. Szkoda, że nie wypełniono tej pustki chociażby jakąś zielenią i miejscem do chwili odpoczynku.. Po chwilowej dezorientacji wybraliśmy wspinaczkę po schodach i to był, jak się później okazało, słuszny kierunek. Wystawa znajduje się na pierwszym piętrze budynku. Jednak tam również próżno szukać wskazówek, w którą stronę się kierować.. Szkoda, bo część osób z dziećmi nie odkryła, że na piętrze jest specjalnie wydzielony pokój zabaw, a inni nie zwrócili uwagi na wepchnięte w kąt wspaniałe historyczne zdjęcia przedstawiające budynek Dworca w trakcie budowy, potem kolejno okresu przedwojennego, w trakcie wojny i po wojnie, aż po niedawną renowację. Zdjęcia są autorstwa między innymi Chrisa Niedenthala i szkoda bardzo, że mają tak słabą ekspozycję.. Pokój zabaw - sądząc po minach wychodzących z niego dzieci - też świetny, a ukryty, jak pilnie strzeżona tajemnica :| Wchodząc lub wychodząc zwróćcie uwagę, że na tym piętrze jest wspaniały taras widokowy - zarówno w wersji odkrytej, jak i takiej za szkłem :) świetna rzecz! Kiedy zwiedzaliśmy to akurat trwało odbieranie pasażerów z promu przy (zdaje się) nabrzeżu francuskim - raz za razem podjeżdżały autobusy i taksówki i zabierały kolejne grupki zwiedzających do miasta. Ten taras to zdecydowanie bardzo dobry pomysł i został znakomicie usytuowany. Polecamy!

Wracamy na wystawę! Nie podobało nam się jeszcze kilka rzeczy:

  • po pierwsze odłażące i "bąblujące" tydzień po otwarciu fototapety (!!), co gorsza część z nich umiejscowiona i oświetlona jest w taki sposób, że ciężko z nich odczytać podstawowe informacje (chociażby podział na trzy zabory na początku wystawy)
  • po drugie ganiająca nas i na dodatek średnio sympatyczna obsługa (czy nie lepiej jest po prostu umieścić wskazówki dla zwiedzających, że w jakimś miejscu się nie siada, a w innym nie robi zdjęć? albo od razu w taki sposób skomponować przestrzeń, żeby nie było w ogóle wątpliwości..?)
  • po trzecie sporo niedziałających ekranów dotykowych z różnorakimi aplikacjami,
  • po czwarte dość dziwne zagospodarowanie niektórych przestrzeni (czasami ekspozycja dramatycznie się zagęszcza i nic nie widać, a tuż obok ściana w połowie pusta..),
  • po piąte mało informacji - w ECS ilość wiadomości przygniata, a tutaj czujemy spory niedomiar.. nie wszystko pamięta się z historii, a mimo to chciałoby się wyjść z muzeum mądrzejszym,
  • po szóste mamy też wątpliwość czy osoby nieco starsze mają jakiekolwiek szanse przeczytać informacje na ekranach czy planszach - z naszymi lekkimi wadami wzroku ledwo nadążaliśmy za ruchomymi tekstami, a w niektórych miejscach i te nieruchome były wyzwaniem ze względy na małą czcionkę :(
A co było świetne? :)
  • taras widokowy! nasz absolutny i niekwestionowany hit :)
  • fiat 126p, czyli po prostu maluch :) taki z krwi i kości w bliżej nieokreślonym kolorze - można nawet w nim usiąść, zajrzeć do silnika i bagażnika (a jak pamiętacie w maluchu wiele rzeczy znajduje się w dziwnych miejscach ;)),
  • wnętrze samolotu z tak makabrycznie niewygodnymi i ciasnymi miejscami siedzącymi, że wszystko boli po dosłownie minucie, a co dopiero po wielogodzinnym locie,
  • sama koncepcja muzeum - pomysł jest rewelacyjny! super jeśli historię można ugryźć właśnie w taki nietypowy sposób, czyli chwytając konkretny temat i pokazując go w pewnej przestrzeni czasu.
To zwiedzać, czy może jednak nie? hmm.. do końca maja to nic nie kosztuje, więc jak najbardziej! kiedy będzie biletowane to ciężko powiedzieć - myśmy wyszli średnio zadowoleni, a szczerze mówiąc trochę zawiedzeni, bo oczekiwaliśmy czegoś znacznie bardziej dopracowanego pod dosłownie każdym możliwym względem! od ciekawszych aplikacji w ekranach dotykowych, po znacznie większą dawkę wiedzy i informacji :| niemniej muzeum ma bardzo ciekawy pomysł i to też należy wziąć pod uwagę podejmując decyzję - być może wizyta skłoni Was po prostu do zgłębienia tematu po powrocie do domu? :)

Weekend zazwyczaj składa się również z niedzieli i w Sumikolandii też tak się dzieje :) niedziela upłynęła nam pod znakiem spotkań rodzinnych w Parku Oliwskim :) cudowny, słoneczny dzień w gronie najbliższych i od razu mordki nasze się śmiały! Nie wiemy czy wiecie - my odkryliśmy niedawno - że Park Oliwski jest teraz nieco większy. Jeśli udacie się do ogrodów przy palmiarni traficie po chwili na strzałki kierujące Was do nowej części parku - a tam kwiaty, kilka eleganckich i ładnie wpisujących się w charakter dzielnicy biurowców (bardziej dworków!) i śliczne alejki. W parku, jak to w słoneczną niedzielę, sporo ludzi, kilka młodych par na sesjach zdjęciowych, duuużo kaczek, no i całe morze stokrotek! :) pięknie było - polecamy Wam wycieczkę z głębin naszych przemokniętych serc :) 


No i na dzisiaj to tyle! Koniec tej opowieści z Sumikolandii i  koniec wspominania naszego weekendu :) kolejne opowieści już na dniach! zatem do następnego :)

Wasze Sumiki

1 komentarz:

  1. O kurcze, nie wiedziałam, że Park Oliwski się powiększył! Koniecznie trzeba na spacer ;)

    OdpowiedzUsuń