poniedziałek, 13 lipca 2015

Wege krok po kroku - czyli o zielonym jedzeniu ciąg dalszy ;)

Hej kochani,

dzisiaj znowu wracamy do Was z porcją zieloności ;) będzie pewnie trochę sprawdzonych przepisów, które znaleźliśmy tu i ówdzie, zdążyliśmy przetestować i się zakochać :) chyba nadszedł też czas, żeby podzielić się z Wami naszymi pierwszymi doświadczeniami o bardziej zielonym trybie życia, czyli post z serii: ile to kosztuje, ile to trwa, jak się do tego zabrać i czy w ogóle warto :) jeśliście ciekawi, to zapraszam!
jay-czeka-tu-na-ciebie.blog.pl
Zatem od początku: po pierwsze nie jesteśmy na diecie, po drugie nie przechodzimy ani w 100% na wegetarianizm, ani tym bardziej na pełen weganizm. Naszym celem jest zasadniczo zmiana żywienia na nieco lżejsze, bardziej zielone i uzupełnienie go o elementy wspomagające pracę naszych sumikowych brzuszków. 

www.sodahead.com
W moim przypadku chodzi też o ograniczenie spożycia produktów mięsnych i odzwierzęcych ogólnie, ale po pierwsze nie mam w planie kompletnej eliminacji, a po drugie ograniczenie to jest w dużej części wynikiem nietolerancji pokarmowej m.in na gluten, laktozę, ale i jajka, orzechy czy czekoladę, a w nieco mniejszej spowodowane kwestiami ideologicznymi :) 

Jeśli zastanawiacie się nad podobną zmianą to z naszego - krótkiego, ale zawsze - doświadczenia wynika, że jest to głównie kwestia chęci i zmiany w myśleniu. Na pewno potrzebujecie na start trochę czasu (w naszym przypadku czas był największym wydatkiem związanym ze zmianą na zielone) i powinniście pamiętać, że: 
  • będziecie szukać nowych przepisów, a to zawsze trwa :) 
  • okaże się, że sporej części produktów nie macie jednak w domu i trzeba będzie solidnie poszperać w sklepach, porównać ceny i (co tu dużo mówić) nauczyć się kupować od nowa - oczywiście, że to generuje również koszt w postaci wyższych wydatków na spożywkę w początkowym okresie, ale wiele produktów starcza na długo i nie kupuje się ich co drugi dzień,
  • części składników nie uda Wam się kupić stacjonarnie, albo powali Was cena, czyli poszukiwania rozszerzycie dość szybko o internet,
  • będziecie więcej gotować, bo nowe smaki okażą się na tyle fascynujące, że zacznie Was to zwyczajnie bawić i cieszyć i będziecie chcieli zabierać te pyszności do pracy (czyli +15 minut na porcjowanie i pakowanie w pojemniki ;) i +0,5kg do wagi torebki czy plecaka..)
  • odkryjecie wiele nowych składników, o których istnieniu nie mieliście dotąd pojęcia - będziecie dużo czytać, przyswajać sporo nowej wiedzy, dokładniej sprawdzać składy, a co się z tym wiąże czas przebywania w sklepach ulegnie chwilowemu wydłużeniu :)
weheartit.com
Zastanawiacie się pewnie czy warto? Tak! Bez dwóch zdań: warto. W Sumikolandii zdania były nieco podzielone zanim przystąpiliśmy do akcji "zmiana", ale czas pokazuje, że warto było spróbować :) A jeśli zastanawiacie się czy zmiana żywienia na bardziej zielone, a mniej odzwierzęce jest finansowym obciążeniem, to nasza odpowiedź brzmi: raczej nie. Oczywiście, że jeżeli ktoś przed zmianą zużywa powiedzmy 10 litrów mleka krowiego w ciągu tygodnia i chciałby je zastąpić w proporcji 1:1 mlekiem kokosowym czy sojowym, to tak - będzie dużo drożej. Ale jeśli będziecie jeść zróżnicowane posiłki, to moim zdaniem budżet na "zieloną spożywkę" będzie porównywalny do "mięsnego". W naszym przypadku zamiana mięsa, pieczywa, jajek, płatków kukurydzianych czy krojonej szynki i serów na płatki owsiane, warzywa, zupy, mleko kokosowe, kasze, ryż i wafle ryżowe nie tylko wyszła nam na zdrowie, ale też nie spowodowała bankructwa w tydzień po wypłacie. 

www.demoty.pl
Co ważne, znacznie częściej po posiłku czujemy się syci, ale nie skrajnie obżarci - i to nie jest kwestia ilości pożeranych pyszności, tylko tego, czym owa pyszność jest. Wspomniana owsianka na mleku kokosowym wzbogacona o ostropest plamisty, nasiona chia, siemię lniane i jaglankę z miodem (a u Sumika jeszcze w naturalny jogurt, miód i zblendowane truskawki) okazała się hitem naszych śniadań! Codziennie w młynku mielimy nasiona, siemię i ostropest, łączymy z mlekiem kokosowym, jaglanką i wcinamy, aż się uszy trzęsą! Dlaczego? Ano dlatego, że po pierwsze: sytość trwa znacznie dłużej niż po zjedzeniu kanapek czy płatków kukurydzianych na mleku krowim, po drugie: nasze (dość specyficzne i wrażliwe) układy trawienia czują się o niebo lepiej, a po trzecie: to jest po prostu bardzo smaczne :) 

Poniżej wrzucamy kilka linków do odkrytych niedawno i wypróbowanych (czasem po kilka razy) przepisów - może znajdziecie coś ciekawego dla siebie (niezależnie od tego czy zamierzacie jeść bardziej zielono, chcecie być wegetarianami czy celujecie w pełen weganizm :)) :

www.keepcalm-o-matic.co.uk
Na sam koniec chciałabym raz jeszcze przypomnieć, że w naszym przypadku więcej warzyw i spore restrykcje w kwestii produktów odzwierzęcych nie wynikają z chęci zrzucenia wagi, więc nie liczymy kalorii i nie wchodzimy na wagę kilka razy dziennie, a co za tym idzie brak nam danych w temacie chudnięcia ;) w dużej części zmiana na zielone wynika z różnorakich nietolerancji czy alergii pokarmowych, a tylko w części z ideologii, ale o tym pewnie przy innej okazji :)

podsumowując: nie odchudzamy się, nie chodzimy głodni, nie jesteśmy wiecznie zmęczeni, nie mamy szarych i ziemistych buziek, ani nic z tych rzeczy - póki co, powiedziałabym, że wręcz odwrotnie, energii jest jakby więcej, głodni nie chodzimy wcale (chyba, że czasu w pracy na przerwę nam zabraknie ;)), skóra ma się znakomicie, a o wadze to zasadniczo brak danych ;) polecamy!

Wasze wiecznie zielone Sumiki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz