niedziela, 10 kwietnia 2016

Jacek Cygan: Przeznaczenie, traf, przypadek - recenzja

Juhuu :)

Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją. Tym razem bierzemy na warsztat opowiadania Jacka Cygana zebrane w tomie zatytułowanym 'Przeznaczenie, traf, przypadek'. Nie wiedzieliście, że pisze nie tylko piosenki, ale ciągnie go także ku prozie? Ja też nie. Jeżeli jesteście ciekawi co z tego eksperymentu wyszło i czy warto - to zapraszam :)

Jak już pewnie wiecie pożeram prozę, ale jednocześnie mam ogromną i niesłabnącą niestrawność po opowiadaniach. No nie umiem się z nimi zaprzyjaźnić. Wyjątkiem jest chyba tylko zbiór opowiadań Stanisława Lema i Philipa K. Dicka. Może jeszcze opowiadania Trumana Capote, żeby uczciwie zapełnić podium. A potem cisza i pustka. Nie umiem czytać tej formy. Mam często wrażenie, że część z rzekomych opowiadań to takie bardziej opowiastki czy przypowieści, a nie prawdziwe opowiadania z krwi i kości, ale może być też tak, że po prostu się czepiam.. Nie wiem. 
Opowiadania jednak przynoszą mi bóle żołądka, niestrawność i chociaż co jakiś czas próbuję, to nie jest to proza, której jestem fanem. Uwielbiam prozę rozpisaną na kilkaset stron (takie mocne 500+.. chociaż może dla politycznej poprawności lepiej byłoby 600+). Uwielbiam kiedy autor prowadzi mnie godzinami po zakamarkach swojej wyobraźni. Uwielbiam zastanawiać się w trakcie czytania, co będzie na końcu? Do czego tutaj zmierzamy? A w opowiadaniach jest kilka stron, takie ciach-ciach i do puenty. To jest złe. To znaczy dla mnie złe. Moja wyobraźnia nie budzi się w takim tempie, potrzebuje chwili czasu (podobnie jak ja, w taki na przykład poniedziałkowy ranek) żeby się doprowadzić do porządku i zrozumieć, że trzeba się wziąć do porządnej pracy. Kiedy zabieram się za opowiadanie, to ona na ogół zdąży się przeciągnąć, ziewnąć i tutaj ja kończę lekturę, a ona zwija się ponownie w kłębek.. i tak przy opowiadaniach jest zawsze! To jest złe.
Ale wracając do Jacka Cygana, bo opowiadania opowiadaniami, ale jak rzecz ma się w odniesieniu do zbioru 'Przeznaczenie, traf, przypadek'? Otóż w moim przekonaniu również źle. Ponieważ nie mam  przekonania do samej formy, moja ocena może być (i zapewne jest) mało obiektywna, mało wyważona i autor nie otrzymuje ode mnie na start kartki z napisem 'neutralnie - zobaczmy co to za książka', a raczej 'hmm, opowiadania. jasne! spróbuj mnie przekonać, że to w ogóle ma sens'. Niemniej można mnie przekonać. Da się to zrobić. Jest ciężko. Jest parszywie. Jednak jeśli się bardzo chce, to można :) Ale niestety Jacek Cygan tego nie robi. 
Co gorsza, w mojej ocenie nawet nie podejmuje próby. Zabierałam się do tych opowiadań sama nie wiem ile razy. Raz czytałam jedno z początku, raz jedno z końca. Raz losowałam tytuł, a innym razem czytałam po prostu: po kolei. Wracałam do kilku opowiadań z nadzieją, że tym razem coś w nich odnajdę, że coś przeoczyłam, że nie zrozumiałam, że jestem uprzedzona. Szczerze? Dla mnie te opowiadania są płaskie, jak deska. Nie ma w nich nic nadzwyczajnego. Gdybym nie wiedziała, że autorem jest Jacek Cygan, który napisał na przykład tekst do piosenki 'Łatwopalni', którą nawiasem mówiąc kocham, to w życiu nie zadałabym sobie trudu czytania tych opowiadań po kilka razy. To aż boli, że te opowiadania są aż tak płaskie, aż tak banalne, aż tak proste.

Może i w prostocie tkwi jakaś siła, ale tutaj nie ma żadnej siły. Poza lekką złością, solidnym zdumieniem i ogromnym smutkiem - bo jak to możliwe, że autor 'Łatwopalnych' pisze do mnie coś takiego?! - ten zbiór nie budzi we mnie zgoła żadnych emocji. Żadnych. Po prostu przebiegam oczami po słowach, czytam je, rozumiem, ale jednocześnie nie rozumiem - po co? Dlaczego? 

Jest źle. Po prostu. Jeżeli lubicie opowiadania to może się zdarzyć, że jakimś sposobem się polubicie, chociaż zakrawa to w moim przekonaniu na pomniejszy cud. Jeżeli lubicie takie proste historyjki z banalnymi prawdami o życiu, które na dodatek nie są jakoś szczególnie przemycone w treści, tylko macie wszystko podane precyzyjnie, taką trochę 'kawę na ławę', to proszę uprzejmie - smakujcie! Ale jeżeli Wasze zmysły literackie reagują paniką i absmakiem na takie wyczyny, to darujcie sobie. Tu nic na Was nie czeka. Nie znajdziecie drugiego dnia. Nie znajdziecie ciekawych postaci. Nie znajdziecie ciekawej formy. Nie znajdziecie zabawy słowem. Nie znajdziecie inteligentnego żartu. Nikt nie puści do Was oka. Nikt do Wam nie pomacha. Nikogo tu nie ma. Nikt tu na Was nie czeka. Myślę, że najbardziej to jednak przypadek..

Do następnego - oby lepszego!
Wasza Sumikowa


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz